środa, 31 sierpnia 2016

Capitolo il primo

            Zatrzymał samochód pod bramą i nacisnął na guzik, który umożliwił mu wjazd na posesję. Wrzucił jedynkę i spokojnie ruszył, rzucając okiem na żółty dom. Nikogo nie było na zewnątrz, ale nic dziwnego skoro doszło do oberwania chmury. Skręcił delikatnie w prawo i naciskając kolejny guzik na pilocie, poczekał aż otworzy mu się garaż i tam wjechał.  
            W środku powitał go zapach sztang, umytych pędzli oraz farb. Uśmiechnął się pod nosem. No tak, to była jedna z umów między nim a tatą. Kiedy nie było go w domu, on mógł zająć jego garaż, żeby nie stał pusty i nie marnowała się przestrzeń. Mama zawsze się denerwowała, że ma tego tyle, że zaraz nie będzie gdzie nogi postawić.       
            Zabrał z bagażnika swoje rzeczy, żeby nie biegać po sto razy i zamykając go, ruszył po wąskich schodkach, które prowadziły na korytarz mieszkania. Poszurał butami na wycieraczce znajdującej się przed wejściem do środka i nacisnął klamkę. Poczuł ten specyficzny zapach, który towarzyszył temu domowi. Do dziś nie wiedział, co to jest. Czy jego książki, mamy papiery, taty farby czy jeszcze coś innego.        
            Uważnie przeszedł z torbami do swojego pokoju, do którego drzwi były uchylone i postawił je obok szafy. Rozejrzał się dookoła. Co prawda, bywał tutaj dosyć często, nawet, kiedy trwał sezon, jednak zawsze to robiąc – dziwił się, że wszystko leży tak jak leżało, kiedy ostatnio stąd wyjeżdżał. Niby nic dziwnego, ale tu zawsze lśniło czystością, a jego rzeczy nie były przesuwane ani na milimetr. O, no i znalazł swój szary sweter, a już myślał, że zapodział go gdzieś w Modenie. Zaraz też poskładał go i włożył do odpowiedniej szafki. Nie mając tutaj już nic do roboty, ruszył na obchód domu.       
            Nie spodziewał się tutaj nikogo o tej porze. Siostra była, a przynajmniej powinna być, w szkole, mama również pewnie pojechała do którejś ze swoich szkół, no a tata zapewne poszedł gdzieś i poszukiwał dla siebie natchnienia na kolejne obrazy. Nie miał im tego za złe, że nikogo nie było, przecież wszyscy widzieli się dopiero parę dni temu. On był sportowcem, podobnie zresztą jak inspirowała do tego jego siostra Greta, no i to on musiał dostosować się do swojej rodziny, a nie oni do niego.        
            Kiedy tak o nich myślał, postanowił, że upichci im coś na obiad. W końcu w Modenie nie tylko chodził i karmił się w pobliskich miejscach, ale i eksperymentował sam w mieszkaniu. Co prawda często wtedy wpadał Matteo, żeby ruszyć coś z nagraniami do ich radio, więc to on był testerem jego posiłków. Skoro przyjaciel nadal żył, nie mogły być one wcale takie złe.        
            Spokojnie przeszedł do przestronnej kuchni i pierwsze, co, to otworzył lodówkę. Zniesmaczony oparł ręce na biodrach i wpatrywał się w rozpoczęty ser, resztkę sałaty i pustawy już słoik z marmoladą oraz wodę mineralną. No, tego to się nie spodziewał, zwłaszcza, że w tym domu żyje kolejny sportowiec, a ona na pewno nie może się tak odżywiać. Westchnął i zabierając torbę na zakupy, ruszył w miejsce, z którego dopiero, co przyszedł. W końcu ktoś w tym domu musiał zrobić jakieś zakupy, żeby móc z tego ugotować coś na obiad.       
           
            Już właściwie kończył gotować zupę, którą ostatnio dopracował na tyle, by mogła wjechać na salony państwa Vettori, kiedy usłyszał otwierające się drzwi. Zerknął na zegarek i obstawił, że to tata. Zwłaszcza, że zaraz poznał te specyficzne kroki i obijanie się o jedną z futryn w tym mieszkaniu, a później sykanie i mruczenie pod nosem. Zaraz zapewne przyjdzie do kuchni by zrobić sobie herbatę na rozgrzanie, w końcu na pewno zmókł na tym deszczu. I faktycznie, nie pomylił się.          
            Zaraz w kuchni pojawił się, jako starsza wersja Luki, nawet w podobnych okularach na nosie. Siatkarz uśmiechnął się pod nosem, bo tata jeszcze go nie zauważył i mruczał coś do siebie zmieniając, co chwilę wyraz twarzy. Dopiero, kiedy zobaczył, że na środku blatu stoi wyciągnięta waza na zupę, rozejrzał się dokładniej po kuchni. W jednej chwili twarz rozjaśniła mu się w uśmiechu, a oczy zrobiły się małe jak u kota.            
 - Luca! Przyjechałeś już! Nie zauważyłem samochodu, bo wchodziłem głównym wejściem. – wyjaśnił dochodząc do syna i zaraz ściskał go i poklepywał po plecach, przerywając mu lekturę. – Synu, dobrze, że jesteś. – dopiero, kiedy oderwał się od chłopaka wskazał na blat. – A ta waza to, po co?    
- Ugotowałem nam obiad. – wzruszył ramionami. – Wiesz, nikogo nie było to pojechałem na zakupy i coś tam zrobiłem. – machnął skromnie ręką. – Nie wiem czy będzie wam smakować, ale przynajmniej będzie coś na ciepło. Okropny dziś mamy dzień, co?       
- O tak.  – podjął zaraz temat pan Vettori. - Niby pełno pomysłów, bo deszcz jest po prostu piękny, jednak człowiekowi zdecydowanie nie sprzyja. Wędrowałem to tu, to tam i dlatego przyszedłem sobie zrobić herbaty na rozgrzanie.     
- To świetnie się składa, tato. Bo kupiłem Ci jakąś nową, tej chyba nigdy nie piłeś. – ożywił się i ruszył do szafki, gdzie znajdowało się kilkanaście smaków. Wyciągnął nierozpoczęte opakowanie i przyniósł ojcu do ocenienia. – Będzie dobra?           
- Będzie super, Luca. Zrobiłbyś mi od razu? Aż mnie kusi. – uśmiechnął się. – Ale nie w tym kubku, co zawsze wiesz? Ostatnio niechcący go sobie zbiłem. Ale za to, co namalowałem! Muszę Ci to pokazać, będziesz pierwszy, który to zobaczy.       
Siatkarz pokiwał tylko głową. Często tak bywało, że ojciec wyczekiwał na syna, by ten ocenił jego obrazy. Zazwyczaj zapierały one dech w piersiach, a jego tata cieszył się, że jego pierworodny jest pod wrażeniem. Teraz też na pewno się nie zawiedzie, skoro zbił swój ulubiony kubek i to jeszcze z początku mieszkania tutaj, w ich rodzinnym domu w Parmie.
 - A dziewczyny, kiedy wracają? – zapytał Luca, kiedy wrócili do kuchni, by tata mógł uraczyć się nowym smakiem gorącego napoju.      
 - Mama ma do 16, a Greta powinna zaraz wrócić, bo o 17 ma trening. Wiesz, teraz to już prawie trzy godzinny, więc jest tutaj koło 21. Nie lubię jak siedzi po nocach. – mruknął ojciec, żaląc się swojemu synowi.      
- Wiesz, że takie jest życie sportowca. – uśmiechnął się siatkarz. – Ale każdy z nas daje radę. Greta też da. – zapewnił go. – Będziecie oglądać i siatkówkę i koszykówkę.        
- Jakbyśmy już teraz tego nie robili. – roześmiał się pan Vettori, co przerwało im trzaśnięcie drzwiami, rzuceniem plecaka na ziemię i niemal bieg do kuchni. – O wilku mowa!        
- Cześć tato. Cześć bracie! – przywitała się z uśmiechem i kiedy usiadła przy stole, we trójkę wyglądali jak swoje klony. – O czym gadacie? Coś jest na obiad, bo muszę zjeść i szybko siąść do matmy!
- Luca ugotował zupę. – pochwalił go tata. – Czekałem z tym na Ciebie, żebyśmy zjedli wspólnie.
- A mama? Kończy o 16? – wszyscy pokiwali głowami. – No, to przynajmniej dobrze. Jak Luca nas otruje to przynajmniej mama będzie cała. – roześmiała się, a tamten pokazał jej język. – Oj, żartuję bracie. Dawaj zupę, bo matma czeka i trening! – wyraźnie ucieszyła się na wspomnienie o koszykówce.           
- A może bym po Ciebie później przyjechał? – zapytał, nalewając tacie. – Wiesz, że i tak wiszę Ci dzisiejszy trening. – widocznie sobie przypomniała, bo pokiwała głową. – To, co?
- Nawet super, bo później i tak czeka na mnie angielski i biologia. Ale to tak koło 20?     
- Nie ma sprawy, będę i o tej porze, siostra. Więc jedz spokojnie. I lepiej powiedzcie mi jak Wam smakuje! – nie musiał tego dodawać, bo jego rozanielone miny mówiły wszystko. – Chyba mi wyszła. 
- Od dziś Ty gotujesz. – mruknął ojciec, a młodsze latorośle roześmiały się patrząc na siebie.
Mimo swojego zawodu i że często był w różnorakich rozjazdach, cieszył się, że właśnie takie życie prowadzi. Nie dosyć, że miał wokół siebie samych profesjonalistów, to i możliwość zwiedzania świata była czymś wspaniała. Zwłaszcza zapierały dech w piersiach wszystkie zabytki, które miał możliwość już obejrzeć. Jednak dom, to był dom. Po tej rozłące był niezmiernie wdzięczny losowi, że choć parę chwil mógł spędzić właśnie tutaj. Poza tym, dzięki takiemu życiu, doceniał każdą minutę spędzoną z rodziną. A zwłaszcza Święta były czymś najwspanialszym na całym świecie.     
- Tata mówił, że ugotowałeś zupę. – usłyszał nagle głos mamy i przerywając namiętną lekturę, zaraz wstał i mocno przytulił mamę, dając pocałować jej się w czoło. – Wszystko z wami w porządku? Mogę bez obaw ją zjeść?  
- Mamo. – jęknął. – Greta tak samo mówiła, a zobacz wszyscy żyją.       
- Żartuję synku. Bardzo chętnie zjem Twoją zupę. A może przyłączysz się do mnie? No i oddam Ci pieniążki za zakupy.          
- Mamo, nie chcę żadnych pieniędzy. To jest wkupne za mnie.    
- Luca, ależ, co Ty opowiadasz. – ofuknęła go, nie rozumiejąc jego żartu. – Nawet tak nie żartuj! – wyciągnęła ramię w jego stronę. – Co nie zmienia faktu, że chętnie bym sobie z Tobą pogawędziła. Chodź Vetto. – zwróciła się do niego jego ksywką, a tamten roześmiał się i zaraz pozwolił objąć się mamie.      
           
- Jak dobrze, że akurat dziś po mnie przyjechałeś. Jestem padnięta! – mruknęła Greta siadając z przodu na miejscu pasażera i wyciągając długie nogi przed siebie. – Możemy odłożyć dziś ten trening? Ja już się nie ruszę. Mam ochotę iść spać, a jeszcze ta głupia nauka…          
- Greta. – mruknął, ostrzegając. – Musisz się uczyć.         
- Wiem, wiem. Tylko dziś już nie mam siły po prostu. To tylko tak dzisiaj. – mruknęła i oparła głowę o zagłówek w samochodzie brata. – Chciałabym już grać tak zawodowo jak Ty. To musi być życie. Pełno potencjalnych drugich połówek…     
- Masz problemy z facetami? – zapytał cicho, czując, że siostra obserwuje go.   
- No niby nie, bo jest koszykówka, no i nauka, no i mam przyjaciół, ale…           
- No to spokojnie. – przerwał jej, nie czując się komfortowo. – Na chłopaków przyjdzie jeszcze czas.   
- No niby tak, ale kiedy? Skoro nawet Ty nie masz jeszcze dziewczyny. – rzuciła ona, jakimś oskarżycielskim tonem. – To znaczy, lubię Cię mieć w domu, lubię jak mi pomagasz, jako innemu sportowcowi, lubię mieć po prostu brata i wiem, że masz siatkówkę i klubową i reprezentacyjną, no, ale… A może Ty masz kogoś?        
- Nie, nie mam. – odparł spokojnie, zmieniając bieg.          
- A dlaczego? Przecież jesteś super. Każda moja koleżanka do Ciebie wzdycha. – mruknęła. – Gdybym nie była Vettori też pewnie bym wzdychała, więc… 
- To po prostu nie czas. – ponownie jej przerwał. – A przede wszystkim u Ciebie. Musisz się uczyć i dobrze trenować, bo cały świat na Ciebie czeka. A druga połówka na pewno kiedyś się pojawi.
- A czy Ty sam w to wierzysz? – zapytała pytanie, a jego aż wbiło w fotel, dobrze, że było ciemno to siostra tego nie zauważyła, chociaż przecież znali się tak dobrze, że na pewno to wyczuła.         
- Muszę siostra, muszę. – uśmiechnął się do niej, a ona pokiwała głową i ponownie oparła ją o zagłówek fotela.           

            Kiedy tak leżał na łóżku, światło z lampki padało prosto na miejsce, gdzie znajdowała się otwarta książka. Uwielbiał czytać przed snem, poza tym to odprężało go o każdej porze. Gdyby mógł czytałby też przez sen, ale niestety tak się nie dało.        
- Ostatni rozdział. - sapnął do siebie spoglądając na zegarek, a w tym momencie dostał powiadomienie o nowej wiadomości. – Pewnie znów reklamy. Ooo, jednak nie. – mruknął, odczytując krótką wiadomość. Prychnął tylko i odrzucił telefon na stertę toreb, z którymi przyjechał, nie za bardzo przejmując się stanem, w jakim rano znajdzie swój telefon.  
W ciemności jednak sam się odblokował i na wyświetlaczu pojawiła się treść: „Witaj kochany, czuję, że nie pożegnaliśmy się ostatnio zbyt dobrze. Chętnie bym się z Tobą spotkała, daj jakiś znak. Całuję, Ty sam najlepiej wiesz jak.”


***
Niespodzianka, kolejna zresztą ostatnio! Luca miał być od września, ale postanowiłam osłodzić Wam ostatni dzień wakacji no i tadam! ;)            
Na dobry początek zostawiam Was z 4 stronami z Worda. Co sądzicie? Jak podoba Wam się taka wersja Luki Vettoriego? ;) Czy macie tutaj typy, co tu się może zadziać? Chętnie poznam Waszą opinię!    
Rozdział może nie najlepszy, ale chciałam przedstawić tutaj rodzinkę naszego bohatera :D
W kolejnych będzie się działo, ale to na pewno wiecie!      
Dzięki, że jesteście tutaj ze mną! Nie spodziewałam się, że tak dużo ludzi pisze o Włochach. LOVE <3
Ślę buziaki i zapraszam na następną część już wkrótce! ;)